W tym wpisie pokażę wam kilka przysmaków i restauracje na Lofotach, które przetestowałam
Słynne przysmaki
Suszony dorsz
Lofoty słyną z suszonego dorsza. Lubują się w nim Portugalczycy, więc smak był mi już znany po kilku dniach spędzonych w Porto. Połów dorsza to tutaj, obok turystyki, główne źródło utrzymania. Odbywa się on zimą, by potem całą wiosnę, ryby mogły suszyć się na specjalnych, drewnianych konstrukcjach. Teraz, w sierpniu, zostały na nich tylko rybie głowy. Widok i zapach z bliska nie należą do przyjemnych.
Tran
Na mojej liście doświadczeń, które chcę przywieźć z Lofotów jest też degustacja tranu. W końcu większość Norwegów pija go codziennie. Ciężko znaleźć odpowiednie miejsce. Nie chodziło mi o sklep, bardziej o atrakcje turystyczną. W końcu się udało – urocza chatka Möller’s Tran Taste Depot wyglądała idealnie. Niestety po dojechaniu na miejsce, okazuje się, że jest degustacja dostępna jest tylko dla gości Hattvika Lodge. Zawiedzeni, wracamy do domku.
Miód Pitny
Degustacja w Lofotr Muzeum
Zanim przejdę do dalszej części tekstu , zapraszam do mojego głównego tekstu o Lofotach – obszernego przewodnika z 50 atrakcjami i wskazówkami.
Restauracje na Lofotach
Na Lofotach wybór restauracji jest mocno ograniczony. Staraliśmy się wybrać z tej garstki najciekawsze miejsca, które pokazuję poniżej. A więc: Restauracje na Lofotach:
1.Anita’s Sjømat
Przed wyjazdem, na mapie atrakcji, zaznaczyłam: “zjedzenie zupy rybnej w restauracji Anita’s Sjømat”. Lubię, zamiast punktów, wymyślać gotowe, podróżnicze “zadania”, szczególnie gastronomiczne. Restauracja działa na wysepce Sakrisøya.
By zamówić swoje danie czekam 20 minut w kolejce. Anita’s Sjømat to restauracja połączona ze sklepem z lokalnymi przysmakami. Do wyboru są trzy lokalne dania i kilka burgerów, także rybnych i z owocami morza. Można zamówić lampkę (zapamiętajcie – lampkę, o czym później) wina i skosztować kilku wypieków. Miejsce jest bardzo stylowe, jednak ze względu na pandemię, a przede wszystkim na piękny, ciepły wieczór, jem na zewnątrz. Ogromny taras na wodzie, do tego jeden, cudownie położony stolik na pomoście. Niestety, zajęty. Kupiłam zupę rybną z której słynie to miejsce – kosztuje 200 koron norweskich, czyli około 80 zł, ale jest warta każdej złotówki. Porcja jest ogromna. Najadłam się nią jak trzydaniowym obiadem. Szczerze mówiąc, nie lubię zup rybnych, ale ta różni się od tych podawanych nad Bałtykiem. Ma konsystencję kremu, duże kawałki lokalnych ryb, całe krewetki.
Kilka słów o alkoholu
Dziś mój wymarzony nocleg w najpiękniej położonym domku świata. Ten wieczór chcę spędzić na tarasie przy lampce wina. W końcu kadr na nasz domek to jedno z najpopularniejszych ujęć podróżniczych na świecie. Okazało się, że to wcale nie takie proste. Pojechaliśmy po wino do sklepu połączonego z restauracją na wyspie Sakrisøya. Poprzedniego dnia, gdy jedliśmy tam pyszne burgery, w lodówce przy kasie widzieliśmy kilka rodzajów butelkowanego wina.
Po odczekaniu w kolejce pytam o cenę butelki. Nastawiona, że w najgorszym wypadku będzie to najdroższe wino w moim życiu, jestem bardzo zaskoczona odpowiedzią. Pani ze zdziwieniem i lekkim rozbawieniem mówi, że nie może sprzedać butelki i proponuje jedynie lampkę na miejscu. Patrzy na nasze miny z wielkim zaciekawieniem, prawdopodobnie zastanawiając się czy mamy problemy z alkoholem. Chyba jako pierwsi zadaliśmy tak szalone pytanie. Stoimy tak dłuższą chwilę: zdziwieni my, zdziwiona pani i obok lodówka wypełniona winami. Wyszliśmy z pustymi rękami. Kurcze, skoro już odstałam swoje w kolejce, mogłam zamówić talerz zupy rybnej, która tak smakowała mi poprzedniego wieczora. (…
Czekając na danie szukam informacji na temat alkoholu w Norwegii. Okazuje się, że przepisy dotyczące sprzedaży alkoholu w są tu bardzo surowe i kupienie go nie jest takie proste. Rząd bardzo dba o profilaktykę antyalkoholową i skutecznie zniechęca swoich obywateli do zakupu procentowych trunków. Alkohol można właściwie kupić tylko w większych miastach, w jednym-dwóch wybranych sklepach, w ciągu dnia. Najbliższe takie miejsce jest w Leknes, godzinę drogi autem z naszego domku…
2. Gammelbua
Dostaliśmy ostatni dostępny stolik, na tarasie, z widokiem na domki rorbu. Można tu zamówić stek z wieloryba. Połów wielorybów dozwolony jest tylko w kilku krajach świata, a liczba złapanych sztuk jest ściśle kontrolowana. Ogólnoświatowe założenia i umowy odchodzą od komercyjnego połowu tych ssaków.
3. Underhuset
Na kolację znów jadę na “żółtą” wyspę. Jest wyjątkowa, nie tylko przez kolor. Są na niej aż dwie otwarte restauracje! Dzisiaj idę do Underhuset. Z ulgą przyjmuję wiadomość o ostatnim wolnym stoliku. Po całym dniu wędrówki jestem dość zmęczona i zziębnięta, miejsce wewnątrz jest idealne.
Kelner, młody Norweg, zdaje się być równie zaskoczony naszą wizytą, jak pani u której wcześniej chcieliśmy kupić wino. Chyba od wielu miesięcy nie było tutaj obcokrajowców. Po znalezieniu kart po angielsku, okazuje się że restauracja serwuje tylko cztery dania. Lubię takie miejsca. Wszystko jest robione na świeżo, z lokalnych składników, a ja nie mam problemu z wyborem. Przy zamówieniu ten minimalizm okazuje się być jeszcze większy – tego dnia dwa, z czterech dań są niedostępne. Niestety dorsz jest tylko w suszonej wersji. Nie przepadam za nim, ponieważ jest bardzo słony. Biorę więc drugie dostępny danie, czyli po prostu wołowinę.
4. Ramberg Gjestegard
W końcu znalazłam lokalnego (ale nie suszonego) dorsza. Podają go z gotowanymi ziemniakami i surówką z marchewki, więc byłam w siódmym niebie. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że to takie lofocko-polskie danie.
5. Karoline
W Karoline warto zarezerwować stolik z wyprzedzeniem. Znów zamówiłam dorsza, do tego lokalne przystawki. Przyznaję, to najlepsza restauracja w jakiej tu byłam.
6. Kafe Amanda
W Vindstad, po dopłynięciu promem na wycieczke do Bunes Beach, działa wyjątkowa kawiarnia, ale niestety jest otwarta tylko kilka godzin dziennie.
Tabliczka Kafe Amanda wydaje się dziwnie znajoma. W czasie lockdownu, czytając specjalne wydanie Travelera, natrafiłam na historię tej kawiarni. Nawet nie śniłam wtedy, że mogę znaleźć się w tak odległej krainie. Marzyłam wtedy raczej o spacerze po parku.
Ad. 7 i 8. Co prawda już nie restauracje na Lofotach, ale jeśli lecicie z Tromso to polecam te miejsca.
7. Biffhuset Skarven – jeśli chcecie spróbować reifera
8. Magic Ice Bar Tromsø – lodowy bar
Pozostałe wpisy z Lofotów: klik
1 Comment
Pingback: LOFOTY - kompletny przewodnik + TOP 50 miejsc i atrakcji
Edit this