Witaj Norwegio

Wynajem samochodu i odebranie bagażu poszło bardzo sprawnie. Po pół godzinie od wyjścia z samolotu, pakujemy walizki do auta. Tym razem zdecydowaliśmy się na wypożyczalnie Sixt. Głównie ze względu na cenę, bo te, w Norwegii są naprawdę wysokie. Najtańsze auto kosztuje 3000zł za tydzień. Na parkingu okazało się, że za ceną stoi tu jakość. Dostaliśmy całkiem nowy samochód klasy premium. Tak duży upgrade przytrafił mi się drugi raz w życiu i to drugi raz w Norwegii. Plan na ten dzień był prosty – zwiedzanie wyspy Senja i rejs promem na nocleg do Andenes. Jak bardzo myliłam się go układając, nie wiedząc, że skończę w zoo Polar Park 😉

Następnego dnia na 9:00 mamy wykupione safari wielorybnicze. GoogleMaps pokazuje 3,5 godziny trasy i statek na 19:00, więc mamy pół dnia na poznanie Senji. Moja przygoda właśnie się rozpoczęła! Dojeżdżam do wyspy Sommarøy. Krótki przystanek na zdjęcia i podziwianie tutejszych plaż.

Sommarøy

Podążając dalej za GPSem widzę koniec drogi i przeprawę promową. Nie tę którą miałam mieć o dziewiętnastej, lecz jeszcze jedną, dużo wcześniej. Stoi już kilka aut, a według rozkładu prom odpływa za 15 minut. Jednak po kwadransie nie wydarzyło się nic. Norwegowie ze spokojem tłumaczą, że prom będzie, ale dopiero o 15:00, a ustawiają się 4 godziny wcześniej by zarezerwować sobie miejsce. Nie muszę chyba mówić, że jestem delikatnie mówiąc… zaskoczona. Szybkie spojrzenie na mapę – kilka godzin do nadrobienia lub kilka godzin stania. Wybieramy jazdę. Mając niemałą nauczkę, dzwonimy do firmy obsługującej prom o 19:00. Pani z obsługi mówi, że powinniśmy ustawić się w kolejce najpóźniej o 16.00. Właśnie tyle mamy jazdy, ale co ze zwiedzaniem Senji?. Zapada decyzja o jeździe lądem, prosto do Andenes. Chyba tylko “ekscytacja dnia pierwszego” uchroniła nas od nerwowej atmosfery. Przecież to wszystko, by osiągnąć wymarzony cel – dostać się na Lofoty. 

Polar park, czyli jak poznałam renifera?

W połowie drogi do Andenes zatrzymuję się w Polar Parku – polarnym zoo. Miejsce słynie z możliwości bezpośredniego spotkania z wilkami. Trzeba się na nie wcześniej zapisać. Widzę z daleka ich interakcje. Wilki przytulają się, liżą ludzi po twarzach. Wybiegi są tutaj ogromne, warunki zbliżone do naturalnych. Na końcu trasy, doczekałam się spotkania z reniferem. Całe życie wyobrażałam sobie, że zobaczę go w zimowej, finlandzkiej scenerii. Zaskoczył mnie swoim niewielkim rozmiarem i porożem wyglądającym jak kamień porośnięty mchem. Po godzinnym spacerze po polarnym parku, ruszam w dalszą podróż. 

Polar Park
Polar Park

Łatwiej spotkać renifera niż zjeść obiad. 

Znalezienie czegoś do jedzenia, czy nawet otwartej stacji benzynowej jest tutaj bardzo trudne. Pod jedną (zamkniętą) kawiarnią pytamy miejscową o restauracje. Pani odpowiada, że oczywiście, można coś zjeść w okolicy, trzeba po prostu jechać 40 km prosto. Więc jadę. Na miejscu widzę jedynie fast food na stacji, przynajmniej otwartej. Przezornie tankujemy do pełna i jemy do syta. Dalej na trasie, kilka kilometrów przed Andenes, stoi ciekawa instalacja artystyczna – mały, uroczy domek – zobaczcie sami. Po 21:00 wchodzę do pokoju. Tej nocy, śpię w hotelu na palach. Dwupiętrowy Grønnbuene Rorbu Hotel na wodzie robi ogromne wrażenie. 

Grønnbuene Rorbu Hotel
Grønnbuene Rorbu Hotel

Mój przewodnik po Lofotach:

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *