Ostatnio przekonałam się, że Malta na weekend to naprawdę dobry pomysł! Jeśli chcecie wiedzieć, co, jak i za ile, wszystko opisałam poniżej. Post ma formę dziennika z fotorelacją. Najpierw dodam plan ramowy mojego wyjazdu, a szczegółowy opis wraz z praktycznymi wskazówkami umieszczę niżej.
Plan wyjazdu na Maltę
- Dzień 0 – wieczorny przylot, nocleg
- Dzień 1 – Comino, wioska Papaja, jarmark świąteczny (w grudniu)
- Dzien 2 – Marsaxlokk, San Anton Gardens, Mdina
- Dzień 3 – Valletta, wieczorny wylot
Miniaturki 6 głównych atrakcji mojego weekendu. Kolejno:
wyspa Comino, wioska Papaja,Marsaxlokk, San Anton Gardens, Mdina, Valletta
Malta na weekend
Dzień 0 – piątek
Wątpliwości
Malta od zawsze przewijała się w moich pomysłach, ale w przewodnikach nie mogłam znaleźć wystarczającej ilości ciekawych miejsc, by tam polecieć. Raz miałam już nawet kupione bilety, ale zrezygnowałam w ostatniej chwili, myśląc że będę nudzić się przez tydzień. Jednak ostatnio, w grudniowe piątkowe popołudnie, postanowiłam spontanicznie gdzieś wyjechać na weekend. Były Mikołajki, paskudna pogoda, a ja nie miałam żadnych planów na najbliższe dni. Jedynym warunkiem więc było to, że ma być w miarę ciepło i bezproblemowo.
Zakup biletu i lot – Malta na weekend
Weszłam na siatkę odlotów lotniska Pyrzowice i zobaczyłam że jedyną możliwością na dziś jest Malta. Mimo, że nie byłam przekonana do tego kierunku, do wyboru był deszczowy Londyn i wietrzna Szkocja. Lot na Maltę był za 3 godziny, więc nie miałam na dużo czasu na namysłu i po prostu kupiłam bilety. Co ciekawe, mimo zakupu „last second”, bilety były po około 100zł w jedną stronę (WizzAir z Katowic). Gdzieś w domu leżał przewodnik po Malcie, jeszcze z czasów odwołanego kilka lat wcześniej wyjazdu. Spakowałam dosłownie kilka ciuchów do plecaka. Głównym zamierzeniem było przetestowanie nowego sprzętu fotograficznego. Wzięłam więc dodatkowo sukienkę do zdjęć oraz zapasowy obiektyw. Wieczorny lot trwał około 3 godziny. Ta ilość czasu wystarczyła mi, aby przeczytać cały przewodnik i wypisać miejsca które chciałabym odwiedzić. Jak się okazało, było ich w sam raz na luźny weekend.
Dojazd z lotniska i hotel
Postanowiłam pierwszy raz na 'niemiastowym’ wyjeździe nie wypożyczać samochodu. Hotel zarezerwowałam w dwie minuty podczas drogi z samolotu na parking. Zależało mi głównie, aby był on położony blisko dużego przystanku autobusowego. Wybrałam miejscowość Sliema. Jako że było już koło północy, postanowiłam wziąć taksówkę. Dwadzieścia minut później, z dwudziestoma euro mniej w portfelu, byłam w hotelu. Hotel ze śniadaniem kosztował około 300 zł za noc za pokój (4*). Następnego dnia, na spokojnie popatrzyłam na booking – bez problemu znalazłam coś tańszego podobnym standardzie. Były to jednak tylko trzy noce, a hotel położony był bardzo blisko głównego dworca w Sliemie, więc już go nie zmieniałam.
Dzień 1 – Sobota
Comino
Po śniadaniu poszłam na autobus (bezpośredni to 222), który w około godzinę dowiózł mnie do przystani Cirkewwa na zachodzie wyspy. Z tego miejsca odpływają promy na Gozo i Comino. Są to wyspy należące do Malty. Gozo jest duże i trzeba na nie poświęcić co najmniej cały dzień. Ja miałam 3 dni żeby zwiedzić cały kraj, więc zdecydowałam się na rejs na mniejszą wysepkę – Comino.
Łódki z Cirkewwa na Comino odpływają bardzo często, a bilet w dwie strony kosztuje kilkanaście euro. Rejs trwał około 20 minut. Po tym czasie wysiadłem przy słynnej i przepięknej Blue Lagoon – woda naprawdę jest tu turkusowa. Do tego wakacyjna muzyka, plaże i bary. Mimo, że prognozowano 15 stopni, było powyżej 20 i w krótkiej sukience bo mi za ciepło. Wielu ludzi kąpało się w morzu. Mnie zauroczyło stoisko z drinkami podawanymi w wydrążonym ananasie – wyglądało to naprawdę hawajsko:) Nie miałam stroju kąpielowego, bo nie spodziewałam się aż tak dobrej pogody, więc poszłam na spacer wokół wyspy i odpoczynek na skałach. Zrobiliśmy też kilka zdjęć. Mocne południowe słońce nie było sprzymierzeńcem, ale i tak mam parę pamiątkowych ujęć. Około 15:00 wróciłam na Maltę.
Wioska Papaja
Już na Malcie, z dworca przy przystani, pojechałam do wioski Papaja. Najlepiej pojechać bezpośrednim autobusem – 101. Popeye Village to miejsce zbudowane specjalnie do nagrań filmu. Teraz wioska jest mini parkiem rozrywki. Jeśli nie chcecie do niej wchodzić i tak tutaj podjedźcie. Z klifu miasteczko wygląda naprawdę przepięknie. Była to już ostatnia godzina przed zamknięciem wioski, ale i tak udało mi się zwiedzić dom Papaja i zobaczyć kilka pokazów. W drodze powrotnej nie było już niestety bezpośredniego autobusu. Pojechałam linią 101 do Ghadira, a potem 222 do Sliemy. Cała podróż zajęła około półtorej godziny.
Jarmark świąteczny
Był grudzień, okres przedświąteczny. Na chrześcijańskiej Malcie było mnóstwo jarmarków bożonarodzeniowych oraz przyozdobionych lampkami miejsc. W Sliemie, idąc do hotelu, znalazłam jarmark, który mimo śródziemnomorskiej pogody miał naprawdę świąteczny klimat. Zatrzymałam się jeszcze na kolację i lokalne wino la Vallette. Około 21:00 wróciłam do pokoju hotelowego.
Dzień 2 – Niedziela
Marsaxlokk
Sobotnia wycieczka była na zachód wyspy, więc tym razem postanowiłam pojechać na wschód. Po krótkiej przesiadce w Vallettcie, gdzie znajduje się główny dworzec autobusowy w kraju, pojechałam do miejscowości Marsaxlokk. Jest to rybacka wioska z dużym, niedzielnym targiem i kolorowymi łódkami. Pogoda dalej dopisywała. Musiałam przebrać się w najlżejsze ubrania jakie miałam i schłodzić mrożoną herbatą. Marsaxlokk jest naprawdę piękne i kolorowe. To też bardzo fotogeniczna miejscowość – idealna na godzinny spacer.
San Anton Gardens
Popołudniu pojechałam dalej. W tej części wyspy znajduje się też niesamowity ogród do którego dostałam się z Marsaxlokk w około pół godziny. Byłam w wielu ogrodach botanicznych, ale to właśnie San Anton Gardens zostanie w moim TOP3 zaraz obok ogrodów na Fuertaventurze i Teneryfie. Popołudniowe światło dopisywało i udało się nam zrobić kilka fajnych ujęć.
Mdina
Na zakończenie dnia, jako ostatnią atrakcję, wybrałam Mdinę – niesamowitą średniowieczną miejscowość. Jest niepowtarzalna, nigdzie na świecie nie widziałam takiego miejsca. Kamienne, wąskie uliczki można porównać do toskańskich średniowiecznych miasteczek, natomiast Mdina jak dla mnie jest w tej kategorii numerem jeden. Spacerując po uliczkach i robiąc niezliczoną ilość zdjęć, nawet nie zorientowałam się kiedy przyszedł zachód słońca. Po zmroku, oświetlone miasto było jeszcze bardziej magiczne i naprawdę z bólem serca je opuszczałam. Poniżej zdjęcie z Mdiny z mojego Instagrama. Zapraszam Was do obserwowania – dodaje tam na bieżąco wiele podróżniczo-fotograficznych treści.
Dzień 3 – Poniedziałek
Poniedziałek był ostatnim dniem mojej wycieczki. Samolot powrotny miałam dopiero około 23, więc czasu było aż za dużo. Rano musiałam załatwić kilka spraw przy komputerze, więc wykwaterowałam się z hotelu dopiero w porze lunchowej.
Valletta
Po południu pojechałam do Valletty, czyli najsłynniejszego miejsca na Malcie, które zostawiłam sobie na koniec. Jest to zabytkowe miasto, stolica Malty. Kamienna Valletta w świątecznym wydaniu była naprawdę piękna. Spacerując jej uliczkami, zrobiliśmy małe zakupy. Kupiłam sobie portfel oraz maltańskie rękodzieło – kilka ozdób choinkowych. Niestety ostatni dzień nie był już tak pogodny – było chłodno i czasem kropił deszcz. Co chwilę ukrywałam się w jakiejś przytulnej restauracji. Raz na kawę, raz na ciastko, raz na kolacje.
Powrót
Około 19 wróciłam do Sliemy, do hotelu, w którym wcześniej zostawiłam plecak. Następnie, również autobusem, pojechałam prosto na lotnisko. Niestety mikołajkowy weekend na Malcie dobiegł końca.
Malta na weekend – co myślę po?
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona tym krajem. Było to miejsce do którego totalnie nie miałam przekonania, a okazało się jednak idealne na spontaniczny weekendowy wypad. Minimalna organizacja, niskie ceny, niewielkie odległości, brak konieczności wynajmowania auta. Malta na weekend to naprawdę świetny pomysł!
Moje pozostałe wpisy z Malty znajdziecie tutaj
1 Comment
Pingback: DOMEK Z PIERNIKA: PRZEPIS + SZABLON + ZDJĘCIA!
Edit this