Ser i czekolada z Matterhornem w tle.
Kilka dni temu wróciłam ze Szwajcarii. Wybrałam się tam samochodem, by objechać ją dookoła i zobaczyć najciekawsze miejsca. Mój opis zacznę i skończę na Sankt Gallen. Jeśli przylatujecie do Zurychu i tam wynajmujecie auto, również możecie wykorzystać ten plan, bo Zurych jest na mojej trasie, dosłownie kilkadziesiąt minut przed punktem startowym – Sankt Gallen. Poniżej opis 7 pełnych dni zwiedzania kraju czterotysięczników, sera i czekolady. Zdradzę już, że Szwajcaria naprawdę zachwyca! W drugiej części wpisu podliczę koszty i poruszę bardziej praktyczne aspekty podróży.
CZĘŚĆ I:
SZWAJCARIA W 7 DNI
PLAN WYJAZDU
To plan na 7 pełnych dni samochodem dookoła Szwajcarii. Wycieczka ma tak naprawdę 9 dni, bo nie liczę dojazdu. Opisałam wiele regionów i konkretnych atrakcji. W sumie 21 miejsc, z których niemal każde może równie dobrze być propozycją do spędzenia całego dnia. Przy każdym dniu zaznaczyłam miejsce i cenę noclegu oraz długość trasy samochodowej.
Dzień 0:
Dojazd autem do Szwajcarii
O 6 ruszam w drogę. W trasie mija mi cały dzień. 0 19 dojeżdżam do Sankt Gallen – najbliższej miejscowości po przekroczeniu szwajcarskiej granicy.
Hotel na dziś:
B&B Hotel St Gallen, 81 CHF
Dzień 1 – Szwajcaria: Na gorące południe
Trasa na dziś:
Samochód 342 km – 5 h
1. Sankt Gallen
Postanawiam objechać Szwajcarię dookoła – zgodnie z ruchami szwajcarskiego zegarka. Idę na śniadanie do centrum Sankt Gallen. To piękne, nowoczesne miasteczko. Pierwsze zderzenie ze szwajcarskimi cenami jest zaskakujące. W końcu kupuję w spożywczej sieciówce bułki bawarskie z szynką po 7 franków. Taniej nie będzie.
2. San Bernardino Pass
Za każdym zakrętem Szwajcaria zaskakuje mnie coraz bardziej. I jest coraz piękniejsza. Coraz wyższe góry wyłaniają się zza chmur. Uwielbiam jazdę górskimi przełęczami. Odpoczynek w aucie, a jednocześnie cudowna forma poznawania świata.
Jest niedziela. W zatoczkach zatrzymuje się wiele sportowych samochodów. To sposób Szwajcarów na wolny dzień. W końcu są tu dziesiątki górskich przełęczy. Można by spędzać na nich letnie weekendy latami i ciągle poznawać nowe miejsca.
W górnej części San Bernardino Pass termometr wskazuje 20 stopni. Dziwne, to 1600 m n.p..m. Zaczynam się obawiać co nas czeka na dole. Ale na razie cieszę się otaczającym mnie śniegiem.
Aktualne dane o otwarciu górskich przełęczy: klik
3. Ascona
Drzewa przypominające Madagaskar, tysiące palm. Na potwierdzenie afrykańskiego klimatu Ascona wita mnie upałem. 36 stopni w cieniu. Mimo to, spacer jest przyjemnością. To chyba najładniejsze miasteczko jakie widziałam. Idąc z centrum dalej, w stronę zielonego wzgórza wyłaniają się luksusowe domy z wejściami dosłownie wydrążonymi w skale.
4. Dolina Maggia – magiczna Szwajcaria
Ruszamy na północ w stronę doliny Maggia. Skręcamy w jej środkową odnogę, trafiając na zapełniony parking. Cascata di Foroglio – stara, kamienna osada z cudownym wodospadem w tle. Wioska wygląda jak wyjęta prosto z filmów. Niestety palące słońce psuje magiczny efekt. Czekamy do zachodu. Jest tu też urocza knajpka z cudnym widokiem. Szlak do wodospadu zajmuje dosłownie 5 minut. Instagramowa huśtawka nad rwącym strumykiem dopełnia rajski klimat. Gdy słońce zachodzi za górę, robimy sesję między domkami. W wiosce jest już spokojniej, zostali sami miejscowi. Noclegi w dolinie są bardzo drogie, więc wracając wynajmuję pokój w hotelu przy trasie w miejscowości Bellinzona.
Hotel na dziś:
Hotel Bellinzona Sud Swiss Quality, 3* 126 CHF
Dzień 2 – Szwajcaria: Na górskiej przełęczy
Trasa na dziś:
117 km, 2 godziny, 22 minuty
5. St. Gotthard-Pass
Dziś nie jest mój dzień. Na szczęście mam w planie głównie jazdę po górach. Rano ruszam na przełęcz w stronę St. Gotthard. Dopiero co otwarta droga jest jeszcze nieco ośnieżona. W końcu to 2091m n.p.m. Na górze znajduję się kilka domków. Po drodze widzę niewielką lawinę, która spada sklepienie tunelu.
Aktualne dane o otwarciu górskich przełęczy: klik
6. Andermatt
Miasteczko turystyczne położone miedzy górami. Malowniczą trasą dojeżdza do niego pociąg. PS. Musiałam tu zatankować – 2 franki za litr!
7. Furkastrasse
Droga jest jeszcze częściowo zamknięta (połowa czerwca). Jednak GPS pokazuje, że można się przedostać na jej koniec transportem zbiorowym. Zaciekawiona podjeżdżam na miejsce. Parkuję auto na platformie ciągniętej przez pociąg. Pociąg pędzi przez tunel ciągnąc kilkadziesiąt samochodów z pasażerami. Jest ciemno i duszno. Po 20 minutach wyjeżdżamy po drugiej stronie gór.
Aktualne dane o otwarciu górskich przełęczy: klik
Pociąg dla aut: 27 CHF
8. Grimsell Pass
Cudowna droga, z punktem kulminacyjnym przy jeziorze Totensee. Jest tam kilka niewielkich hoteli i malowicze punkty widokowe. Woda jeziora, jeszcze częściowo zamarznięta, przebija turkusowym kolorem spod lodu.
Decyduję się na nocleg w najwyższym punkcie przełęczy, w hotelu Grimsel Passhöhe. Pokoje są nowoczesne, a budynek cudownie położony. Warto zatrzymać się tu chociaż na herbatę na zawieszonym nad wodą tarasie. Popołudnie spędzam spacerując po okolicy. Potem krótka przerwa na mecz Polski na Euro i o zachodzie ruszam na zdjęcia. Jadąc do 5 minut w obie ze stron trafiam na wiele cudownym punktów widokowych.
Hotel na dziś:
Hotel Grimsel Passhöhe 226 CHF
Dzień 3 – Szwajcaria: Przez doliny w stronę czterotysięczników.
Trasa na dziś:
Samochód 223 km, 4 godziny, 28 minut
Śniadanie na rogu przeszklonego tarasu wprawia mnie w cudowny nastrój na ten dzień. 0 10 zjeżdżam z Grimsell Pass, a temperatura znów nieubłaganie rośnie.
9. Iseltwald
Alpejska wioska z malowniczym cypelkiem, który można podziwiać z uroczej kawiarni. Życie toczy się tu jakby wolniej. Zadbane ogródki, strome ścieżki i palące słońce nadają temu miejscu prawdziwie sielski klimat.
10. Lauterbrunnen
Wjeżdżam do doliny Lauterbrunnental. Jej pocztówkowy widok znajduje się w miejscowości Lauterbrunnen. Ogromny wodospad huczy w sąsiedztwie alpejskich domów. Można tu wynająć pokój z widokiem. Jednak infrastruktura jest dość przestarzała i za podstawowy pokój bez łazienki trzeba zapłacić około 700zł. No cóż, widok kosztuje. Ja jednak jadę przed siebie. 5 km dalej, na końcu doliny, jest jeszcze jedno warte odwiedzenia miejsce. Rzeka, krowy, wodospady. Można tu też polecieć na paralotni czy pojechać kolejką na okoliczną górę.
11. Grindelwald
Druga odnoga drogi prowadzi do miejscowości Grindelwald. To spory kompleks turystyczny. Jest też kolejka i wiele atrakcji na górze: tyrolka, pomost, jezioro, szlaki. Więcej informacji na stronie: klik.
Zermatt – dojazd
Wieczorem jadę do Zermattu. Po drodze czeka mnie kolejny pociąg dla samochodów – Lötschberg Tunnel. W Zermacie nie można poruszać się samochodem. Trzeba zaparkować w Tasch. Znajduje się tu wielki zadaszony parking (16 franków/dobę). Jest połączony z dworcem, z którego odjeżdża pociąg osobowy do Zermattu. Bilet w dwie strony kosztuje 16,40 franków. Pociąg odjeżdża co 20 minut. Melduję się w hotelu Bristol z genialnym widokiem na Matterhorn. Mój pokój jest na drugim piętrze, podejrzewam, że z trzeciego widać jeszcze więcej. To jedyne miejsce na tym wyjeździe w którym decyduję się na dwa noclegi z rzędu. Kolacja na balkonie z takim widokiem smakuję przeysznie!
Hotel na dziś:
Hotel Bristol, 180 CHF
Dzień 4 – Szwajcaria: Z widokiem na Matterhorn
Trasa na dziś:
Samochód 0 km
12. Gornergrat
O 5 budzę się na wschód, by zobaczyć poranny Matterhorn. Wychodzę w kołdrze na balkon i podziwiam goórę przez godzinę. Nie mogę się doczekać by zobaczyć ją z bliska. Równo o 7 ruszam stromą kolejką na Gornergrat. To najlepsze miejsce do podziwiania Matterhornu. Pociąg ma 5 przystanków, ale ja jadę prosto na szczyt i po niecałej pół godzinie jestem na 3089m n.p.m.
Na górze jest najwyżej położony hotel w Europie. Można wybrać pokój z widokiem na szczyt. Długo zastanawiałam się nad noclegiem tutaj. Jednak nocleg w połączeniu z ceną wjazdu to już całkiem pokaźna sumka. Do tego niepewne prognozy pogody na ten dzień stwarzały duże ryzyko podziwiania chmur zamiast Matterhornu. Faktycznie, po godzinie 8, czubek góry zaczyna chować się za chmurami. Ci, którzy zdecydowali się dłużej pospać i przyjechali następnym pociągiem, nie zobaczyli już całego szczytu. Piję herbatę na tarasie hotelowej restauracji i o 9:30 zjeżdżam na dół.
Okolice przystanku Rotenboden z słynnym jeziorkiem, odbijającym Matterhorn, są jeszcze ośnieżone. Wysiadam więc na kolejnej stacji, w Riffelberg. Tutaj również jest hotel, ale miejsce wydaje się całkowicie puste. Schodzę szlakiem do Riffelalp, zajmuję mi to godzinę. Po drodze spotykam świstaki oraz pociąg jadący na szczyt. Dwa kolejne przystanki, aż do Zermattu również zjeżdżam pociągiem. Więcej praktycznych wskazówek o tym jak zorganizować wycieczkę na Gornergrat opisałam tutaj.
13. Zermatt – serce Alp
Po południu ruszam na zakupy. Kiedyś na Instagramie wypatrzyłam nóź z ząbkami jako granią. W sumie to nie gotuję, ale do przekrojenia bułki będzie jak znalazł. Muszę go mieć! Udało mi się znaleźć go po jakiś dwóch godzinach, odwiedzając przy okazji wszystkie sklepy na głównym deptaku. Zermatt jest piękny. To takie Zakopane, tylko, że bez reklam, bez samochodów i bez hałasu.
Wieczorem Szwajcaria gra mecz na Euro. Po zachodzie wychodzę z hotelu by poczuć atmosferę piłkarską w tym mieście. Szukanie baru z włączonym meczem, było równie dużym wyzwaniem jak szukanie noża z panoramą gór. W końcu znalazłam.. jeden. Jednak klienci są mało zainteresowanych tym co się dzieje na ekranie. Zero koszulek, zero okrzyków. No nic, idę spać.
Parking na 1,5 dnia: 32 CHF
Hotel na dziś:
Hotel Bristol, 3*, 180 CHF
Dzień 5 – Szwajcaria: Ser i wino
Trasa na dziś:
Samochód 230 km, 3 godziny
14. La Maison du Gruyère
Szwajcaria to też oczywiście sery! Fabryka słynnego sera przyciąga tłumy. Przyjeżdżam tu rano, więc mogę zobaczyć na żywo proces wytwarzania. Po 12 hala produkcyjna jest już pusta, a to główna atrakcja tego miejsca. Sama wystawa jest mała, ale bardzo ciekawa. Można np powąchać różne alpejskie zioła, jedzone przez krowy. Przez szybę widać też ogromne magazyny. Widok serów ustawionych piętrowo w niekończących się alejkach przypomina bajkową teksturę. W sklepie kupuję paczkę sera. Na koniec w restauracji próbuję pysznego fondue – w końcu gdzie, jeśli nie tu. Cena dania to 26 franków.
15. Gruyères – miasto
Centrum miasteczka tętni życie. Wybieram się do muzeum HR Giger Museum. Robi wrażenie. Obok jest bar, urządzony w tym niesamowitym stylu. Kawałek dalej zamek, a przed nim herb do pamiątkowym zdjeć Grand Touru.
16. Lavaux
Szwajcaria to też wino. Region słynący z win wita mnie 35 stopniowym upałem. Po drodze zauważam pięknie położony hotel i wynajmuję w nim pokój na jedną noc. To świetnym wybór. Hotel jest przy samym wejściu na winny szlak, a z tarasu widać jezioro genewskie i hektary winnic. Gdy temperatura spada wybieram się na spacer między rzędami winorośli. To najbardziej sielankowe miejsce jakie widziałam w życiu. Z wieczoru na tarasie wygania mnie burza, inaczej siedziałabym tam do chyba do rana. Jednak nic straconego, bo z łóżka, skierowanego prosto na przeszkloną ścianę, widok jest równie piękny.
Hotel na dziś:
Hôtel Lavaux 4*, 170 CHF
Dzień 6 – Szwajcaria: Z zegarkiem w stronę miasta
Trasa na dziś:
Samochód 286 km, 3 godziny, 27 minut
17. Musée international d’horlogerie
Szwajcaria słynie z zegarów. Muzeum zegarów stanęło na wysokości zadania i można zobaczyć tu chyba wszystkie możliwe zegarki. Samo miasto, nie licząc kompleksu muzeów, nie jest typowo turystyczne.
18. Berno
Do miasta przyciągnęło mnie słynne urban swimming. Mieszkańcy po pracy pakują swoje ubrania do worka i wskakują do rzeki, by płynąć z jej prądem. Woda jest turkusowa, a rzeka oplata całe centrum. Prąd jest naprawdę silny i tego dnia tylko nieliczni decydują się na tę ekstremalną kąpiel. Dodam, że nad brzegiem jest wiele znaków o zakazie wchodzenia do wody. A w środku miasta, przy brzegu, ogromny wybieg dla niedźwiedzi.
19. Lucerna
Cudowne miasto z niesamowitym centrum. Okolice drewnianego mostu tętnią życiem. Stoliki restauracji ustawione są dosłownie na chodnikach i ciężko znaleźć wieczorem wolne miejsce.
Nocuję na obrzeżach, w typowo biznesowym hotelu. Noclegi w centrum Lucerny są bardzo drogie.
Hotel na dziś:
Holiday Inn Express Luzern-Neuenkirch, an IHG Hotel 3* 105 CHF
Dzień 7 – Szwajcaria: Czekolada na pożegnanie
Trasa na dziś:
Samochód 153 km, 2 godziny, 4 minuty
20. Muzeum transportu w Lucernie
To nie moja bajka. Ale przyznam, że muzeum ma niesamowite wystawy. Pasjonatom motoryzacji ledwie wystarcza tu cały dzień. Pociągi, samochody, samoloty, statki, a nawet łaziki kosmiczne. Tu jest wszystko. Jest sporo interaktywnych eksponatów, można wejść do wnętrza samolotu.
21. Zurych: Lindt Home of Chocolate
Szwajcaria to też czekolada. A to miejsce to nie dom, tylko prawdziwy pałac czekolady. Ogromny budynek z nowoczesnym wnętrzem. Samo zwiedzanie jest dość krótkie, ale za to nikt nie zakończy go głodny. Degustacje czekają na każdym kroku. Ja idę również na lekcje robienia czekolady. W czapce szafa kuchni, nalewam rozgrzaną czekoladę do foremek i przyozdabiam pysznymi dodatkami. Kiedy moje dzieło zastyga w lodówce, prowadzący zdradza tajniki jej tworzenia. Koszt kursu to 28 franków, czas 50 minut. Prosto z fabryki jadę do hotelu i rano ruszam do domu.
Strona z biletami na kurs (wyprzedają się kilka dni wcześniej): klik
Hotel na dziś:
B&B Hotel St Gallen, 3* 95 CHF
SZWAJCARIA CZĘŚĆ II:
INFORMACJE PRAKTYCZNE i KOSZTY
Szwajcaria – Koszt wyjazdu
Moje koszty na osobę przy wyjeździe w dwie osoby własnym samochodem. Liczę po kursie franka 4,1 zł. Wyjazd odbył się w połowie czerwca.
Kategoria | Informacje | koszty 2os. | PLN na osobę |
Dojazd | paliwo na dojazd i powrót do Polski (2x1000km), autostrady, winieta do Austrii (10 euro). | 1000zł | 500zł |
Przejazdy na miejscu | Winieta do Szwajcarii (40 CHF), paliwo (1,7-2 CHF/l) – przejechane 1500 km na miejscu, parkingi (ok. 70 CHF) | 1360zł | 680zł |
Inny transport | pociąg dla aut (2×27 CHF), kolejka Gornergrat (126 CHF), pociąg do Zermattu (16 CHF) | 700zł | |
Atrakcje | kurs robienia czekolady (28 CHF), fabryka Lindt (15 CHF), muzeum zegarów (15 CHF), fabryka serów (7 CHF), muzeum transportu (32 CHF), muzeum HR Giger (12,5 CHF) | 450zł | |
Jedzenie | codzienne zakupy w COOP (25/os), 2x obiad w restauracji (25/os), czekolady, ser | 1060zł | |
Hotele | 8 noclegów, w tym 3 śniadania: Kolejno: 81 + 126 + 226 + 180 + 180 + 170 + 105 + 95 (CHF) | 1163 CHF | 2380zł |
SUMA | Koszt wyjazdu na osobę | 5770zł |
*Według Google maps przejechałam w Szwajcarii: 1350km. Wiadomo, wyszło więcej, więc liczę 1500km.
Czy Szwajcaria musi być droga?
- Transport: Myślę, że wersja samochodowa jest tańsza niż pociągami. Pass na zniżki i bilety na pociągi na tydzień liczy się w tysiącach złotych. Bilety lotnicze mniej więcej zrównają się z kosztem dojazdu, więc ten aspekt pomijam.
- Hotele: Można znaleźć tańsze hotele kosztem braku widoku lub łazienki w pokoju. Jednak w turystycznych regionach ciężko zejść poniżej 100 franków za pokój. W cenie najczęściej nie ma śniadania.
- Atrakcje: Można zastanowić się nad dołożeniem np kolejki na Klein Matterhorn (około 100 franków). Za to część szlaku z Gornergrat, można zejść pieszo i tym samym zaoszczędzić na pociągu (bilet w górę i w dół kosztuję tyle samo: po 63 franki)
- Jedzenie: Polecam sieciówkę Coop (coś jak Żabka). Mają gotowe sałatki, kanapki. Większość dań poniżej 10 franków. W większych piekarniach można kupić dania na ciepło za około 10 franków. Poniżej cenniki 2 najtańszych miejsc jakie znalazłam, czyli Coop i McDonald’s. W aspekcie wyżywienia chyba najwiecej da się zaoszczędzić. W zwykłych knajpach np. podstawowa pizza na 1 osobę to około 120zł. Doliczcie do tego napoje i taki wypad 2x dziennie…
Na koniec… słowem wstępu
Kartka z pamiętnika o tym jak (przypadkowo) trafiłam do Szwajcarii.
Szwajcaria nigdy nie chodziła mi po głowie. No może raz, tej zimy myślałam o tym kierunku. Ale to tylko dlatego, że był to chyba jedyny kraj do którego można było pojechać bez problemu autem. Zrobiłam wtedy szybką mapkę atrakcji, ale okazała się, że ciekawe miejsca są zamknięte – czy to przez zimę, czy to przez obostrzenia.
Tego dnia miałam jechać do Słowenii. Spakowana, szykowałam się już do drogi. Zarezerwowałam niesamowite noclegi. I właśnie od jednego z nich otrzymałam maila, że, by się zameldować muszę być 7 dni po drugiej dawce szczepienia – ja byłam trzy dni. Można oczywiście z testem, ale nowym przy każdym zameldowaniu. Nie wierzę, że po prawie roku przerwy, znowu coś nie wychodzi. Kolejny raz muszę odwołać wyjazd.
Rano wstałam i postanowiłam, że się nie rozpakuję i znajdę coś, cokolwiek, nawet na siłę. I wtedy wymyśliłam Szwajcarię. Sprawdziłam trzy razy przepisy i za dwie godziny byłam w drodze. Zatrzymałam się na noc u taty pod Wrocławiem.
Oprócz tego nie mam planu, nie mam też internetu poza unią oraz winiet. W trasie załatwiam sto spraw, do tego staram się stworzyć chociaż zarys mojej podróży. Przejeżdżając przez pierwszą granicę od niemal roku, rozpierają mną emocje. C.d. na górze wpisu 🙂
3 Comments
świetna stronka i bardzo przydatna. Szwajcaria to jakiś mój następny punkt…. na mapie życia 🙂
Bardzo ciekawy i przydatny w planowaniu komentarz połączony z trasą.Planuję wyjazd wiosną we dwoje z żoneczką.Podobnie 7 – 10 dni w Szwajcarii.Piękne fotografie kuszą przekonująco.Czuję dreszczyk emocji.
Wspaniała i praktyczna relacja z podróży , zainspirowała mnie Pani do spędzenia urlopu za kierownicą w Szwajcarii . Dziękuje.